wtorek, 8 lipca 2014

Przerwa

Tak jak w tytule, chodzi o przerwę. Zaczęły się wakacje i z miejsca straciłam ochotę do pisania. Sama chciałabym, żeby mi się chciało, ale nie będę pisać na siłę, bo wychodzi mi to coraz gorzej.
Nie zawieszam oczywiście na dobre, robię sobie.. przerwę? Myślę, że to dobre określenie. Kiedy znów zacznę pisać, nie wiem. Myślę, że gdzieś w sierpniu, może wcześniej lub później. We wrześniu na pewno zabiorę się do roboty.
Ciężko mi pisać tego posta, żeby to miało ręce i nogi. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

Sayonara, i do zobaczenia!

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 7 - Nie, nie lubię imprez cz.2

Rozdział miał ukazać się na 1000 wyświetleń, ale jest trochę później ;)
Po drugie: jak już pewnie zauważyłyście, pojawiła się ankieta - ten rozdział to przykładowy "krótki rozdział". Przykładowy "długi" ukaże się za jakiś tydzień.
Po trzecie:  Spóźniony tort  dla Zuzy (już ona wie za co ;)) Alice Jones, ty także dobrze napisałaś, ale Zuza była pierwsza. Może się z tobą podzieli ;)
_____________________________________________________________________
-Zostajesz? - usłyszałam głos Any - Hej, wiem, że masz przeżycia itd ale w końcu musisz się przełamać.
-Jeszcze nie dzisiaj. Poza tym, zapraszasz ludzi, których znasz ledwie kilka tygodni.
-Haru, to impreza. Nie zastanawiasz się, kogo zapraszasz, ani co się stanie. Poza tym, to się zdarzyło raz, w dodatku mnie tam nie było. Czemu sądzisz, że to się powtórzy?
-Nie sądzę.. Ech, nieważne. Skończcie przed drugą. I ty sprzątasz.
-Nie wiem, czy mam ci dziękować czy cię udusić. W każdym bądź razie, czekam, abyśmy w końcu razem poszły na dyskotekę.
I co ja mam teraz robić. Będę musiała pokitrać się te kilka godzin w parku. Znając życie, nabawię się kataru i tyle z tego będzie. W sumie to tylko zrządzenie losu. Że byłam akurat na tej imprezie, gdzie zabito... Tak, zabito. Chłopak z detektywistycznej dostał nożem w brzuch. Coś takiego można chyba zaliczyć do drastycznych przeżyć.
-OK, to ja wychodzę skombinować jakieś żarcie..
-Nie zgadzam się na alkohol.
-Czemu?!? - mina Any wyrażała zaskoczenie, oburzenie i zawiedzenie. Zabawnie to wyglądało.
-Bo nie ma dżemu. Jak się upijecie, to różne rzeczy się mogą zdarzyć.
-Ech... Niech ci będzie - zrezygnowana wyszła z pokoju.
                                                               Kilka godzin później
Wzięłam bluzę, nałożyłam trampki, wzięłam klucze i wyszłam. Skierowałam się do parku, gdzie usiadłam na ławce. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam jakąś muzykę. Spojrzałam na godzinę. Równa dwudziesta pierwsza. Czemu ja właściwie uciekam? Przed czym?
Tę chwilę chyba można uznać za przełomową. Momentalnie wstałam z ławki i pobiegłam w stronę naszego mieszkania. Nie będę się chować. Nie będę się bać. Jestem to komuś winna.
Przed wejściem do mieszkania stanęłam i wzięłam kilka głębszych wdechów. Nacisnęłam klamkę. To, co wydarzyło się później, pamiętam jak przez mgłę. Pamiętam głośną muzykę i kilkanaście osób które kojarzyłam ze szkoły.
-I jak się bawiłaś? - zapytała mnie Ana następnego dnia.
-Było fajnie - wymamrotałam. Nadal byłam trochę oszołomiona.
-Tylko tyle powiesz?
-Ana, nie wymagaj ode mnie intensywnego myślenia, nie teraz. Czuję się jak po nieprzespanej nocy.
-Nie jesteś po prostu przyzwyczajona, i tyle. Ale i tak byłam zaskoczona, że przyszłaś.
-Mam nadzieję, że to nie wpłynie na zakład. Było tam trochę osób ze szkoły, które mogły..
-Zawsze masz najczarniejsze myśli, Haru. Idź się lepiej położyć, bo wyglądasz gorzej jak zombi. - posłusznie udałam się do mojego pokoju i położyłam się na łóżku. Po chwili zasnęłam.

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 6 - Nie, nie lubię imprez

Twój M. Twój M. Twój M.
Przez cały dzień nie mogłam się skupić na niczym innym, tylko myślałam o wczorajszym SMSie. No, i trochę o tym, co powiedział Lys. A mianowicie o tym, że mają z Kasem zespół. Historia ze zgubionym kluczem od piwnicy okazała się być prawdziwa. A jednak. Mój wrodzony "detektor kłamst" coraz częściej zawodzi. Martwiące.
Było ciepłe jesienne popołudnie i postanowiłam usiąść na ławce na dziedzińcu. Ale oczywiście ktoś musiał mi przeszkodzić.
-Nad czym tak rozmyślasz?  - usłyszałam głos Lysandra.
-Nad tym, co mi powiedzieliście - odpowiedziałam, nie odwracając się nawet w jego stronę. Zabrzmiał dzwonek obwieszczający koniec przerwy, jednak żadne z nas nie kwapiło się iść na lekcje.
-Co teraz masz?
-Histe - skrzywiłam się - nie idę. I tak mam same piątki.
-Same piątki?! - wlepił we mnie oczy - to ty kujon jesteś.
-Sam jesteś kujon, po prostu łatwo zapamiętuję daty. I zawsze opuszczam sprawdziany. - uśmiechnęłam się.
-To z czego ty masz oceny?
-Z ustnych. Babka jest na maksa nieogarnięta, zapytała mnie z tego, co przed chwilą napisała na tablicy i jeszcze nie zmazała. - prychnęłam.  - Poza tym od czego są tablice pomocnicze wiszące na ścianie. A w ogóle, czemu ty nie idziesz? Wydajesz się takim grzecznym chłopcem, a tu wagarowicz - posłałam mu zaczepny uśmiech.
-Mamy teraz WF. Mój najgorszy przedmiot, a dzisiaj skaczemy przez kozła. Na bank dostanę pałe, a to tylko pogorszy sprawę. Wole mieć gorsze zachowanie, a wyższą średnią.
-I kto tu jest kujonem. Poza tym, WF to najlepszy przedmiot w szkole. Odstresować się można przynajmniej. - reszta lekcji minęła nam na nieistotnych tematach. Później była już tylko matematyka, i mogłam iść do domu. Po powrocie oznajmiono mi coś, co dogłębnie mną wstrząsnęło.
-Organizuję domówkę!  - oświadczyła Ana z uśmiechem. - Jak chcesz to kogoś zaproś. Haruka? - nie reagowałam. Pomachała mi dłonią przed oczami.
-Nic. - rzuciłam i poszłam do swojego pokoju.
                                                                    *Retrospekcja*To moja pierwsza impreza! Tak się cieszę! Do tej pory ojciec zawsze odmawiał, gdy chciałam gdzieś wyjść. Dzisiaj wyjątkowo się zgodził. Idę na imprezę z Ami, spotykamy się pod moim domem za godzinę. Tyle czasu powinno mi wystarczyć.
Przeczesałam włosy szczotką. Były krótkie. Za krótkie. Jak ja mam ładnie wyglądać, gdy jestem wystrzyżona na zapałkę? No, może trochę przesadzam, ale nawet Ami podrosły już trochę włosy. Z szafy wyciągnęłam niebieskie rurki, blado żółtą bluzkę na ramiączkach i koturny. Zdecydowałam się na delikatny makijaż - złote cienie na oczy, jaśniejące w stronę oka, do tego malinowy błyszczyk i byłam gotowa.
Ami czekała już przed domem. Miała na sobie czarną skórzaną kurtkę, tego samego koloru rurki i ciemnozłotą bluzkę z rękawami trzy czwarte.
-Świetnie wyglądasz
-Dzięki ty też - mruknęła. Wsiadła na motor, a ja za nią. Po dziesięciu minutach byłyśmy na miejscu. Słychać było przytłumioną muzykę. Przełknęłam ślinę.
-Nie stresuj się. To tylko impreza.
-Wiem... chyba. - Ami tylko uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę.
-Choć.

                                                               *Koniec retrospekcji*
Następne wydarzenia pamiętam jak przez mgłę. Przypominam sobie tylko jęk, rozdzierający jęk który słychać było w całęj sali. Potem przyjechały karetki, ojciec zabronił mi jakichkolwiek wyjść.
-"Tak to się kończy, wasze głupie zabawy. Od dzisiaj wychodzisz z domu prosto do szkoły i z powrotem, resztę dnia siedzisz w domu."
Był to moment przełomowy, gdy zaczęłąm postrzegać ojca w złym świetle. Może była to tylko moja młodzieńcza chęć zabawy? A może już od dawna w podświadomości wymyślałam ojcu od najgorszych? Nie wiem. Z domu uciekłam rok i dwa miesiące po tym. Ale wspomnienia zostały. Od tamtego zdarzenia unikałam imprez, i zostało mi to do dzisiaj. Ale może warto dać sobie szanse. Spróbować.
___________________________________________________________________________________
Wyszedł krótki, ale w połowie retrospekcji bateria od lapka mi siadła, bo zapomniałam podłączyć do prądu, a potem to byłam wkurzona, więc dokończyłam tylko retrospekcję.